Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Matek z miasteczka Chrzanów. Mam przejechane 5366.06 kilometrów w tym 633.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.38 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Matek.bikestats.pl

Wszystko Znikło :(

Sobota, 16 października 2010 · dodano: 16.10.2010 | Komentarze 1

Niestety moje konto na jednym z zagranicznych serwerów zostało usunięte i wszystkie zdjęcia przepadły. Mam co prawda większość na płytkach, lecz przemyślę czy jest sens ponownie wybierać najlepsze, opisywać i aktualizować poszczególne wpisy.

Wycieczek też ostatnio nie dodawałem, ale większość mam spisanych i jak znajdę trochę czasu dodam kilka relacji wraz z fotkami.

Ogólnie to jestem trochę załamany tą sytuacją :-(




  • DST 105.97km
  • Czas 05:21
  • VAVG 19.81km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Sprzęt Kross level A4
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wadowice - Rajd Szlakiem Architektury Drewnianej - 13% podjazd

Niedziela, 22 sierpnia 2010 · dodano: 24.08.2010 | Komentarze 0

Celem był dzisiaj rajd szlakiem architektury drewnianej w Wadowicach. Zabrałem nawet brata :)

Wyjechaliśmy po ósmej. Do Wadowic trochę szybciej, bo i czas naglił, ale zdążyliśmy. Rejestracja sprowadzała się do podpisu na liście. Około 10 wystartowaliśmy. Początkowo trochę w środku, później trzymałem się tuż za radiowozem prowadzącym peleton, który na podjazdach rozciągał się i to bardzo. Zresztą słońce też nie chciało dać za wygraną i dopiekało najbardziej tym, którzy podjeżdżali najdłużej.

Głównym celem był kościół w Nidku oraz okoliczne panoramy.
Ogólnie trasa bardzo przyjemna, super widoki i fajne podjazdy. Jeden według oznaczeń miał aż 13%, chociaż nie wyglądał na aż tyle.

Na mecie można było zdobyć wartościowe nagrody: przewodniki, kubki, koszulki, karnety na basen, 100zł do wydania w restauracji i wejściówki do parku miniatur w Inwałdzie.

Po kremówce wybraliśmy się do domu.
I kilka zdjęć:







Kategoria 100-150 km, Z kimś


  • DST 49.60km
  • Czas 02:09
  • VAVG 23.07km/h
  • Sprzęt Kross level A4
  • Aktywność Jazda na rowerze

Okolice Wisły - zniszczony prom

Piątek, 13 sierpnia 2010 · dodano: 24.08.2010 | Komentarze 0

Dzisiaj w okolice Wisły zobaczyć co zostało ze zniszczonego promu. Niestety leży na brzegu i raczej nie wygląda na to aby szybko miał wrócić do użytku, ale taka polska, smutna rzeczywistość.

Później jeszcze trochę dokręcić po Rudnie, w okolicach zamku i po Puszczy Dulowskiej.


Kategoria 0-50 km, Z kimś


  • DST 28.90km
  • Czas 01:11
  • VAVG 24.43km/h
  • VMAX 65.00km/h
  • Sprzęt Kross level A4
  • Aktywność Jazda na rowerze

Standardowa pętla

Wtorek, 10 sierpnia 2010 · dodano: 24.08.2010 | Komentarze 0

Tradycyjnie i rekreacyjnie po Puszczy Dulowskiej, okolicach zamku Rudno, Grojca, przez Wolę Filipowską, Nieporaz aż do domu.


Kategoria 0-50 km, Z kimś


  • DST 39.68km
  • Czas 01:47
  • VAVG 22.25km/h
  • VMAX 60.00km/h
  • Sprzęt Kross level A4
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po okolicy....

Środa, 4 sierpnia 2010 · dodano: 19.08.2010 | Komentarze 0

Dokładnie nie pamiętam gdzie :)




  • DST 121.13km
  • Teren 20.00km
  • Czas 06:34
  • VAVG 18.45km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • Sprzęt Kross level A4
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kocierz - Leskowiec - Przełęcz Pod Łysą Górą - Wadowice, masówka z BikerTrzebinia

Niedziela, 1 sierpnia 2010 · dodano: 19.08.2010 | Komentarze 0

Kolejna wyprawa czerwonym szlakiem po Beskidzie. Tym razem również niebieskim do Wadowic i znacznie większą grupą.

Zbieramy się z rana na ławeczkach przy Chechle. Około 8:15 pojawia się 9 osób (Keny, Annihilator, Rozwell, Pat, Spons, Matek, Jacek, wszystko mający Tomek, Wojtek, Ketsi), które chcą uczestniczyć w całej wyprawie lub jej części.
Ruszamy po kilku minutach w stronę Płazy gdzie robimy pierwszy szybki postój po wodę i inne napoje oraz jedzenie.

Następnie jedziemy zatrzymując się w Zatorze ze względu na cierpiące kolana Ketsi, ale również na małe śniadanie.

W końcu dojeżdżamy przed Kocierz, gdzie Ketsi i Wojtek wracają, a Keny organizuje czasówkę. Najciekawszym wydarzeniem był tu start Jacka, który najwyraźniej zapomniał, że to aż cztery kilometry górki i niejeden zakręt :). Wygrywa Sponsor z czasem lekko ponad 15 minut, później u góry pojawia się Keny, a kolejny jestem chyba ja z czasem niecałych 21 minut.

Czekamy na ostatnich, chwila odpoczynku i na szlak. Tam trochę mokro, ślisko oraz dużo błota.

Straty z przejazdu szlakiem: brudne rowery, chwilowo zapchana przerzutka Kenego, złamana ośka Jacka i brudni rowerzyści, Annihilator łapie dwie gumy, jedną z dobicia na zjeździe, drugą podczas przejazdu przez rzeczkę, miał pecha, bo jeździliśmy po kilka razy a jemu wystarczył jeden przejazd.
Raz udało mi się niemal wykonać przelot nad kierownicą do błota, jednak poszło bokiem i ucierpiały jedynie skarpetki i buty zanieczyszczone oraz śmierdzące błotem, bo sam już wcześniej czysty nie był.

Docieramy do schroniska, gdzie robimy przerwę na ładowanie i decyzję co z Jackiem. Decyzja to dotarcie niebieskim szlakiem do Wadowic, na pociąg, który jak się okaże jednak nie pojedzie, dlatego wysyłamy go do Katowic jakimś późno wieczornym kursem. Wakacyjne połączenia PKP z Wadowicami to żenada, może kilka pociągów na dzień.

Z Wadowic już bez przerwy do domów, przed Babicami łapie mnie lekki skurcz, dlatego zwalniam, pod Płazę również jadę wolniej, bo i sił też już mam mniej.

Na trasie było kilka ciekawych zjazdów, jeden ostrzejszy i kamienisty na czerwonym szlaku, gdzie zjechałem tylko ja z Kenym, kolejny na szlaku niebieskim tu zjechało więcej osób, nawet Jacek ze złamaną tylną ośką co nas zaskoczyło.

No i kilka zdjęć:



















A tutaj relacja Pat obecnej na trasie :)


Pozdrawiam, MMK


Kategoria 100-150 km, Z kimś


  • DST 14.92km
  • Teren 11.00km
  • Czas 01:28
  • VAVG 10.17km/h
  • VMAX 40.00km/h
  • Sprzęt Kross level A4
  • Aktywność Jazda na rowerze

Deszczowo, bagniście, mokro i wybitnie :)

Środa, 28 lipca 2010 · dodano: 29.07.2010 | Komentarze 0

A było to wczoraj... Idąc do Jacka i wpatrując się w coraz to większe kałuże na jezdni po chwili wpadam na pomysł aby wybrać się na jazdę w deszczu. Krótka analiza i rezygnuje z niego tak szybko jak przyszedł mi do głowy, bo w końcu kto szalony wsiadłby w taką pogodę na rower?
Trochę zrezygnowany przestawiam pomysł koledze, który po chwili, bez marudzenia i z wielką radością się zgadza :)

Tak więc w trasę ruszam z Jackiem, a cóż na niej? Las, błoto, deszcz, woda i uciecha z jazdy. Wybraliśmy się w okolice Lipowca. Na leśnej ściółce w niektórych miejscach niemal całkowity brak tarcia podczas hamowania, dlatego nie szaleję jakoś strasznie, lecz kilka upadków bym zaliczył. Do tego mogę dołożyć: niemal przebitą dętkę i oponę, zasyfiony rower z kierowcą i świetną zabawę podczas jazdy. Jednocześnie znaleźliśmy kilka fajnych zjazdów, a niektórych to nawet nie w sposób podjechać :)

Chciałem przejechać wielką kałużę rozpędzając się do odpowiedniej prędkości, jednak okazało się, że jest to niemożliwe i wpadłem do wody niemal po pas jednocześnie nogami grzęznąć w błocie. Koła przykryło całe, szybka cofka do tyłu i wypad z wody :)
Rower się opłukał, a smar wypłukał.

Po przyjeździe mycie sprzętu trwało stosunkowo niewiele, jednak dzisiejsze smarowanie przeszło 2 godziny. Dodatkowo nasączam niektóre łożyska olejem moją prowizoryczną i długo trwającą metodą.

Nie polecam podwodnej jazdy na rowerze, naprawdę szkoda sprzętu :)

Gdy nastaną ciepłe i słoneczne dni mam w planie 'wycieczkę w górę rzeki' :)

Pozdrawiam, Matek


Kategoria 0-50 km, Z kimś


  • DST 245.68km
  • Teren 8.00km
  • Czas 11:48
  • VAVG 20.82km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Sprzęt Kross level A4
  • Aktywność Jazda na rowerze

V zlot rowerzystów na jasnej górze - Częstochowa

Sobota, 17 lipca 2010 · dodano: 18.07.2010 | Komentarze 3

Na wyjazd zdecydowałem się dopiero wieczór ze względy na długość trasy i fakt, że w jedną stronę musiałem jechać samemu, ale powiem, że nie było tak źle. Z tym, że przez pierwsze 40-50 km wlekłem się niemiłosiernie ze względu na brak motywacji do szybszej jazdy, ale potem nabrałem wigoru i poszło całkiem, całkiem :)

Wyruszyłem o 4:20, chociaż miałem wyjechać 20 minut wcześniej. Jadę na Trzebinię - Olkusz - Klucze - Ogrodzieniec - Myszków - Poraj - jakieś wioski i wioseczki dobijając do Częstochowy o ok. 9:40. Pod właściwą katedrę (miejsce zbiórki) dojeżdżam o niemal równej 10:00, czyli prawie na czas. Spotykam trochę ludzi z Chrzanowa i okolic z którymi postanawiam wracać, ale o tym za chwilę... :)

Po dotarciu wszystkich uczestników zlotu i wykonaniu pamiątkowego zdjęcia ruszamy na Jasną Górę. Daleko nie ma, więc zaraz jesteśmy. Rowery zostawiamy w bezpiecznym miejscu i podziwiamy obiekt czekając na mszę o 12:00.

Pochodziłem trochę i pooglądałem. W środku renowacja... ale nawet pomimo tego na terenie całej jasnej góry kilkanaście, a może kilkadziesiąt skrzynek na ofiary przeznaczone na remonty i inne duperela. Święcenie wody również za sprawą 'dobrowolnej opłaty pieniężnej'. Owy fakt sprawia, że przez mą głowę przechodzą myśli stwierdzające, że Bóg to biznes, a nie wiara. Będąc tam dwa lata temu było podobnie.

Na mszę nie poszedłem ze względu na rowerową wersję mojego ubioru no i tego, że potężny upał nakazał mi odpoczywać gdzieś po kątach przy rowerach.

Byli wśród nas również ludzie z chrzanowskiego PTTKu. Planowali całą trasę powrotną, optowałem przy tym aby jechać na Olsztyn i Ogrodzieniec odwiedzając zamki, ale w końcu wybraliśmy się na Poraj, nad jezioro. Właśnie przy nim stwierdziłem, że nie mam nerwów na wycieczkowe jazdy z PTTK. Sporo zależy od tempa. Jednak prędkość nie jest tak ważna, bo wiadomo, że nie każdy daje radę, lecz z drugiej strony zbyt wolna podróż męczy bardziej niż szybsza, ale ciągniemy to 13-17km/h. Przed Porajem zaczynają się kłótnie, jedne ludzie są głodne, drugie chcą odpocząć. Nalegam na jazdę na plażę, którą odwiedziłem jadąc w tamtą stronę, ale ruszamy na drugą do której docieram ostatecznie z jedną osobą na bodajże 7/8. Odpoczywamy chwilę, zerkamy na mapę i jesteśmy już blisko składania zamówienia. A reszta w tym czasie dzieli się na jeszcze na dwie grupy. Kilku i jednoosobową. Pierwsza jedzie do Kozichgłów coś zjeść, ale za karę karczma okazuje sie wynajęta. Owa pojedyncza osoba zostaje i odpoczywa na drodze, a my w końcu po kilku telefonach też nic nie jedząc ruszamy do tej chwilowo osamotnionej osoby i w trójkę do miejscowości Miłość po czym jadąc do reszty. Jedni na drugich wkurzeni, bo ostatecznie nikt nic nie zjadł i plan wypoczynku na plaży też poległ, jak i moje zamki :(. Bierzmy sprawy w swoje ręce i ruszamy na czarny szlak wiodący do Siewierza. Początkowo cała sytuacja mnie dosłownie wkur*ia, ale później zaczyna mnie to już śmieszyć, ostatecznie mam gdzieś kłótnie i wolne tempo i narzucam sobie swoje własne. Mapkę zostawiam reszcie, a sam jadę z pamięci. Przez kilka kilometrów cisnę po 20-35km/h będąc pewien, że już nikt nie zamierza mnie dogonić, ale jednak :) Dwóch śmiałków ciągnie w oddali za mną. Czekam chwilę i jedziemy sami dobrym tempem. W Siewierzu szukamy jakiejś knajpy z jedzeniem i po chwili pojawia się cała reszta. Widocznie nasze przyśpieszenie również zmotywowało ich do szybszej jazdy.

Jemy i nasz przewodnik prowadzi nas na Dąbrowę Górniczą, Sosnowiec i Jaworzno gdzie znów z braku porozumienia dzielimy się na dwie grupy. Zdenerwowanie totalne, ale ciągniemy do Chrzanowa. Tam rozstajemy się i każdy w swoją stronę.
W domu jestem o 24:00, zmęczony, wkurzony no i nic ciekawego nie odwiedziłem.
A podobno PTTK ma w planie jazdę na wycieczkę 24-godzinną, powodzenia im życzę :|

Wracając ponownie sam z pewnością byłbym w domu ok. 20:30-22:00 mając czas na zwiedzenie zamków i pojeżdżenia po jurze, ale widocznie będzie to osobna wycieczka :)

Rozpisałem się, ale jeszcze aż tak źle w moim odczuciu nie było. Chociaż są też pozytywne strony. Był z nami pan z Filipowic, który niczym się specjalnie nie przejmował co chwilę żartując. Pierw twierdził, jeszcze podczas wyjazdu z Częstochowy, że w nocy będzie się jechać zdecydowanie lepiej, wszyscy wątpili, że to tyle zajmie, ale jednak miał rację. I co chwilę dogadywał wesoło innym :-).

PS. Złe słowa na temat PTTKu czy też stwierdzające brak organizacji na tej wycieczce są tylko moim szczerym i subiektywnym odczuciem :-)

I kilka zdjęć:




















  • DST 28.47km
  • Czas 01:05
  • VAVG 26.28km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Sprzęt Kross level A4
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pętla kontrolna

Czwartek, 15 lipca 2010 · dodano: 24.07.2010 | Komentarze 0

Głównie po Puszczy Dulowskiej, ale również przez Rudno, nieopodal zamku Tęczyn oraz przez Wolę Filipowską i Nieporaz.

Z reguły trasa bardzo podobna do innych lub z małymi zmianami. Dlaczego? Powód jest jeden: aby sprawdzić postęp lub ubytek w kondycji po dłuższych wycieczkach czy też większych przerwach.

Tym razem wybraliśmy się po tym rowerowym wypadzie na Babią Górę, jak widać postęp jest :). Pedałowanie w górach daje wiele. Po tej wycieczce pojechałem do Częstochowy i jechało się całkiem przyjemnie pomimo, że na liczniku wybiło prawie 250 km i wszystko na rowerze :)

Pozdrawiam, Matek

PS. Mniej znaczące wpisy dodaje z opóźnieniem z powodu lenistwa, lecz powoli i sukcesywnie walczę z nim :)


Kategoria 0-50 km, Z kimś


  • DST 177.95km
  • Teren 2.00km
  • Czas 07:58
  • VAVG 22.34km/h
  • VMAX 65.00km/h
  • Sprzęt Kross level A4
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zawoja - Babia Góra (Diablak) - Zakazane Góry

Sobota, 10 lipca 2010 · dodano: 15.07.2010 | Komentarze 4

Dzisiaj padło na Diablak, czyli Babią Górę, szlak wiódł również przez Sokolicę.

Pojechałem tam z Łukaszem. Plan był piękny, lecz niestety nie wypalił do końca, ale o tym za chwilę.

Wyjechaliśmy o 6:00 kierując się na Zator - Wadowice - Suchą Beskidzką i przez Stryszawę do Zawoi. Liczyliśmy, że wjeżdżając na Przełęcz Krowiarki na licznikach wybije nam coś ok. 70 km, można powiedzieć, że tak było, ponieważ mieliśmy ich blisko 90 :)

Trasa typowo górzysta, pod przełęcz był podjazd mający dobre 10 kilometrów długości, a może nawet kilometr więcej, poprzedzał go również troche krótszy podjazd i kawałek 'prostej' chociaż prowadziła lekko pod górkę, ale trudno to zaliczyć do podjazdu.

Na ostatnich kilometrach pod przełęcz niemal padałem. Żar z nieba, stromość, pierońskie przeszkadzające muchy.

U góry odpoczynek i kupiliśmy bilety. Teraz rozmyślania nad kwestią tego czy rower zabierać czy też nie. Pan z budki trochę postraszył, ja nadal upierałem się przy tym aby brać rower przekonując jednocześnie Łukasza. W końcu zdecydował się i prawie ruszamy, jednak znów gość z budki wyskakuje i tym razem Łukasz kompletnie rezygnuje, dlatego ja również muszę. Przypinamy jednoślady i śmigamy na butach, przez kilkadziesiąt metrów przygaduje o złym wyborze :)

Trasa piesza w jedną stronę wyliczona jest na ok. 2h 30 min, nam udało się oblecieć w dwie strony w ok. 3 godziny.

Góry wspaniałe, panoramy również i dziewczyny spotkane na szlaku też piękne :) Chyba rezygnuje z roweru na rzecz turystyki pieszej w górach :D.

Schodzimy, chwila odpoczynku i powrót tą samą trasą, piękny oraz długi zjazd. Zatrzymujmy się w jakiejś karczmie na godzinę bez 20 minut po czym ruszamy dalej. Droga powrotna mija o wiele szybciej i lepiej pomimo zmęczenia.

W domu jestem z tego co pamiętam około godziny 21, może wcześniej. Prawdopodobnie między 20-21.

Pierwotnie trasa miała biec z Babiej Góry żółtym na stronę Słowacką, po czym tam kilka kilometrów, prawdopodobnie podjechać pod jezioro Oravskie czy jakoś tak się to zwało :) Potem na Korbielów - Żywiec - Kęty - Oświęcim i dalej to pestka.
Pan z budki zniweczył nam plany. Proponował alternatywny szlak, który niestety biegł niemal całkiem nie po drodze.

Napomnę jeszcze, że Diablak to nie taka straszna góra dla rowerzystów. Z opinii znalezionych w sieci wynikało o wiele gorzej, ale aż tak źle nie jest. Może na kilku odcinkach jest bardzo ciężko z rowerem, jednak głównie jest to początek i kawałek gdzie trzeba przenieść rower przez głazy. Ja jednak wyobrażałem sobie to dużo ciężej i gorzej. Jednak nie mówię, że ciężko nie było :)


Ale się rozpisałem, teraz trochę zdjęć:

Budowana zapora, której budowa wydaje się nie mieć końca, Co ciekawe trochę ją zalało, prawdopodobnie od powodzi majowo czerwcowych:







Tu rower nie dałby rady...


Jeszcze przed chwilą byliśmy na tym punkcie widokowym leżącym niżej


... ale tutaj można już spokojnie jechać


Możecie wierzyć lub nie, ale nawet śnieżną Antarktydę było widać w oddali :)




Tutaj mały hardcore. Czy one muszę wszędzie w ciemnych rzeczach śmigać? Mi było nadzwyczaj gorąco w koszulce rowerowej...



Trochę przyrody



I droga do domu


Pozdrawiam rowerzystów spotkanych na trasie :)


Kategoria Z kimś, 150-200 km